Fragmenty na chór i małą orkiestrę do słów Juliusza Słowackiego (1986–1987)
obsada wykonawcza: 3 fl, 2 ob, cor ing, 3 cl, 2 fg, cfg, 4 cor, 4 tr, coro, quintett d’archi
dedykacja: -
czas trwania: ca 12’
rękopis: Archiwum Zygmunta Mycielskiego (2), Zakład Rękopisów, Biblioteka Narodowa (w opracowaniu)
prawykonanie: Warszawa, 23 IX 1987 (Warszawska Jesień), Chór i Orkiestra Filharmonii Śląskiej, dyr. Karol Stryja (przygotowanie chóru – Jan Wojtach)
Choć w szczególny sposób kompozytor odsłaniał w swych dziennikach różnorodne dylematy towarzyszące procesowi twórczemu, w odniesieniu do Fragmentów do słów Juliusza Słowackiego nie ujawnił źródeł swych fascynacji. Hipotetycznie wskazać można zarówno jego rozległe zainteresowania i erudycję, jak też spotkania z księdzem Janem Twardowskim, który patronował powstaniu Trzech Psalmów i Liturgiae sacrae, a być może podsunął także kompozytorowi tekst Góry się ozłociły...
Wybrany przez Mycielskiego środkowy fragment wiersza-poematu-misterium Juliusza Słowackiego z 1843 roku, którego klasyfikacja gatunkowa nie została – jak dotąd – ostatecznie rozstrzygnięta, nabiera charakteru pastorałki. Choć w tekście Słowackiego brak obrazu stajenki i typowych dla bożonarodzeniowych sielanek scen adoracji, wyszukanymi środkami stylistycznymi nakreślił poeta nieziemską aurę towarzyszącą Tajemnicy Narodzenia.
Przystępując do opracowania tekstu kompozytor sięgnął do techniki wypracowanej w latach 1957–1960, określonej przez Iwonę Lindstedt (Lindstedt, Dodekafonia i serializm w twórczości kompozytorów polskich XX wieku¸ Lublin 2001) jako system tablicowy. Szereg dźwiękowy będący podstawą materiałową Fragmentów do słów Juliusza Słowackiego eksponuje w szczególny sposób brzmienie czystych kwart i – odpowiednio w inwersji – czystych kwint. Symboliczne znaczenie tych współbrzmień zaznaczył Mycielski w jednym z zapisów z 1982 roku:
Kwinty, kwarty, oktawy, fascynacja interwałami czystymi. Są to jakieś ‚‚wieczne” brzmienia. Intuicyjnie (?) w chorale gregoriańskim brzmiące, w tym, co jeszcze nie jest sztuką, a jest muzyką.
(Zygmunt Mycielski, Niby-dziennik ostatni 1981–1987, Iskry, Warszawa 2012, s. 163, zapis z dnia 4 II 1982).
Można oczywiście zastanawiać się nad zasadnością tak dalece posuniętego ascetyzmu, jakkolwiek pamiętać należy, że to świadoma decyzja twórcza, że z całego spektrum możliwości kompozytor pozostawia oszczędne, pozornie bezbarwne środki, jakkolwiek ów filtr, wystawienie niejako poza nawias zainteresowań Mycielskiego komplikacji i zbędnych efektów, pozwala na pozostawienie tych elementów, które uznać można za esencję, istotę, trzon jego wypowiedzi artystycznej.
Muzyka Fragmentów wyłania się niemal z ciemności nocy. Intonacyjny motyw klarnetu, eksponujący ruch sekund i tercji, wtapia się w subtelne brzmienie smyczków uzupełnione ciemnym brzmieniem fagotu. Na tym tle niezwykle spokojnie („czysto, bez pizzicata” – jak nadmienia Mycielski w szkicach) wprowadzane są kolejne wersy tekstu opisującego rozpromieniony świat. Melorecytacyjne pochody wyłącznie głosów męskich, rozjaśnianych smyczkami w wysokim rejestrze, stopniowo nabierają rozpędu, by ilustrować kolejne hiperboliczne obrazy.
Pierwszy fragment dopowiada instrumentalne intermedium, gwałtownie przerwane pojawieniem się głosów żeńskich, wzywających pasterzy, „rannych ludzi”, by z muzyką wyruszyli powitać Dziecko. I kiedy, wraz z rozdrobnieniem wartości rytmicznych wynikającym z zachowania naturalnego rytmu słów, pojawia się zapowiedź „Pan przyszedł, Pan Światłość”, Mycielski gwałtownie zatrzymuje ruch, powtarza słowa zaopatrując je w coraz bardziej ozdobne figury muzyczne, uwypuklając znaczenie Narodzenia. W stosunku do początkowego zamiaru uzupełnia kompozytor wybrane strofy z misterium Słowackiego o błogosławieństwo: Pokój nad całym stworzeniem.
We wspomnieniu opublikowanym na łamach „Res Facta” po śmierci Zygmunta Mycielskiego, do tego fragmentu w niezwykle poetycki sposób odniósł się Michał Bristiger:
Teraz słucham, jak muzyka kończy się słowem Świa-tło-ś-ć i muzyczną figurą, jaka pojawiła się zarazem na początku utworu, na ciemnym tle, kiedy jeszcze nie wiadomo, co z niej wyniknie, a przy końcu już się spełnia. To słowo zaczyna świecić, a zawiera w sobie i świat, i jego tło, i tę swoją – mówi Miłosz – „błazeńską czapkę” z ś i ć, jaką język polski nakłada na słowa uroczyste, a którą Zygmunt ostatnim swym gestem strącił ze słowa, pozwalając mu w sposób wolny promienieć. Odrywa się głos fletu, idzie cicho i spokojnie w górę, aż osiągnie, w harmonii z ostatnim akordem swój ostatni dźwięk, aż rozpłynie się w pauzie – bez fermaty, pianissimo i ritenuto a piacere. Wsłuchuję się w tę ciszę, tę chwilę odejścia, ten moment rozmowy, pragnąc szepnąć: „Dobranoc, mój książę” (Michał Bristiger, Zygmunt Mycielski [wspomnienie], „Res Facta Nova” 1994 nr 1 / 10, s. 9).
Ten symboliczny, solarny motyw, jako „światłość wiekuista”, wybrzmiewał także w nieco wcześniejszym, chóralnym Wiecznym odpoczywaniu, w quasi-requiem pisanym dla chóru w rodzinnej Wiśniowej, a jednocześnie także dla siebie…
Przypisywane ostatnim kompozycjom Mycielskiego: metafizykę i duchową dojrzałość, osiągane spójnością koncepcji i wyjątkowym skupieniem, przenieść można także na wieńczące jego drogę twórczą Fragmenty. Przywołując inwariantny model faz twórczości zaproponowany przez Mieczysława Tomaszewskiego, zakwalifikować można by przedstawiony utwór do kręgu dzieł ostatnich, naznaczonych charakterem solilokwialnym. Podjęty przez Słowackiego wątek Bożego Narodzenia cechuje szczególna świadomość bliskości Stwórcy… Wobec śmierci Mycielskiego cztery miesiące po skomponowaniu Fragmentów, symbolika utworu nabiera szczególnego znaczenia…